- Co ty czytasz? Toć wyrzuć to kato-prawicowe gówno!- Matko, ale lewactwo, po co to kupujesz?
Zawsze mnie ciekawiło, czy tylko ja
słyszę takie słowa w miejscach przeróżnych. Daleko przecież szukać nie muszę,
by znaleźć osoby, który chętnie je wypowiedzą lub już wypowiedziały w moją
stronę. Nie, nie piszcie mi, że „takich mam znajomych dziwnych”. Znajomy mniej
lub bardziej osobnik może i często zwraca na to uwagę. Wielu z was też pewnie
ma w swoim otoczeniu tego typu osoby. Osoby, które interesują się bardzo i
jeszcze bardziej muszą, po prostu MUSZĄ, skomentować. I nie, nie liczmy na to,
że będzie to konstruktywny komentarz. Ten brzmiałby: „Wiesz, nie zgadzam się z
tym, może byś też przeczytała artykuł w XXX, to poznałabyś i mój punkt
widzenia?” a nie „Ty tych lewaków/katoli/żydo-komuchów czytasz?!
- Dzień dobry. – wchodzę do kiosku z gazetami i witam się przymilnie.- Dzień dobry. – odpowiada mi ekspedientka. Znużona patrzy w stronę stojącego przy niej mężczyzny. Prawdopodobnie ma nadzieję, że to on mnie obsłuży. Jednak nic z tego.
Tak właściwie nie chodzi mi o prasę
samą w sobie. Ale pewnie każdy się tego domyślił. Wszystko jest u nas bardzo
kategoryzowane. Jakbyśmy nie mogli po prostu próbować zrozumieć. Jakbyśmy nie
mogli rozmawiać. To nasz podobno odróżnia i wywyższa – zdolność do głębszej
myśli, rozmowy. Ostatnimi czasy coraz częściej mam wrażenie, że wcale tak nie
jest, że wiele osób tego nie potrafi albo nie chce tego robić.
- Po proszę „Wyborczą”… - rozglądam się uważnie po pismach ułożonych na długich, połączonych stolikach. – I „W Sieci”, „Angorę”… no i może „Do Rzeczy” albo „Uważam Rze”?- Pani żartuje? – ekspedientka obrzuciła mnie wzrokiem oburzonego eksperta i zaprzestała chwilowo wykonywania swoich czynności. Ostatecznie jednak postanowiła sprzedać mi wszystko, co chciałam.
Jak się okazało pisma dało się na
sobie położyć. A nawet obok siebie. I w ogóle w różnej kolejności. Żadna
tajemnicza siła nie odpychała ich od siebie. Żadna tajemnicza siła nie odpycha
mnie – ateistki od mojego świetnego kumpla – katolika w dosyć skrajnej formie
(jeśli rozumiecie, co mam na myśli). Moja przyjaciółka ma kompletnie odmienne
ode mnie poglądy polityczne. Co więc jest nie tak?
Czekam
na tramwaj i przyglądam się licealistom, którzy na przystanku organizują swojemu
koledze najazd młodzieży wszechpolskiej, spotykam w tramwaju znajomych, którzy
przekrzykują mnie i wirują wokół, jakbym zalała paszkwilami przywódców ich
kongresu „niekoniecznie na prawo”, wysiadam, idę uczyć się, pracować a na
korytarzach jestem zalewana instrukcjami, jakbym była w siedzibie głównej
redakcji „Najwyższego Czasu”. I nikt nie kłopocze się o to, by zapytać mnie co
myślę o TYM. Co myślę o jakiejś jednej konkretnej sprawie. Powoli zanikają
pytania o cokolwiek. Bo już jest kategoria, bo twój zapalony kolega i
rozentuzjazmowana koleżanka nie muszą pytać – oni już wiedzą co powiesz.
Zdążyli określić twoje WSZYSTKIE poglądy, słyszeli jak powiedziałeś jakieś
jedno zdanie, widzieli jaką gazetę oglądałeś w kiosku. UWAŻAJ! Znają twoje dane
osobowe! Jesteś pewien, że nie postanowili wyświadczyć ci przysługi i wypełnić
za ciebie deklaracji na członka ugrupowania?
- Kryśka, co tak się patrzysz? Weź daj pani spokój, toć to tylko papierki są, kartki jakieś. – uaktywnił się wreszcie mężczyzna z kiosku i obdarzył mnie niepełnym, ale przemiłym uśmiechem.
Nigdy
nikomu tak nie przyklasnęłam w myślach, jak panu w kiosku. Jest on naprawdę
godzien podziwu i należy go, moim zdaniem, naśladować. Papier papierem. Gazeta
gazetą. A pogląd poglądem. Na COŚ a nie w pakiecie na WSZYSTKO.
Siedzi
mi w głowie ten krótki tekst, który napisałam. I czytając, przeglądając wpadam
na słowa pana Andrzeja Saramowicza, który dużo wcześniej i dużo lepiej napisał
o tym samym, a które bardzo mi się podobają:
Chcę percypować świat zgodnie z własnym rozumem, sumieniem i wrażliwością, a nie wedle regulaminu tej czy innej sfory. Nie dam sobie wcisnąć na grzbiet ani zgrzebnej koszulki pseudoprawych ani połyskliwego T-shirtu pseudoświatłych. I to rozwiązanie podsuwam też państwu. Bo najgorszy jest moher, który nosi się wewnątrz głowy.*
*http://www.wprost.pl/ar/415918/Moher-wewnatrz-glowy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz